![]() |
Od lewej: bp Stanisław Sygnet, bp Piotr Gołębiowski i bp Walenty Wójcik |
Homilia bp.
Walentego Wójcika
na pogrzebie Sługi Bożego bp. Piotra Gołębiowskiego
Wasza
Eminencjo, Najdostojniejszy Księże Kardynale, Arcybiskupie Metropolito
Krakowski,
Wasza
Ekscelencjo, Księże Arcybiskupie Metropolito Wrocławski,
Ekscelencje
Księża Biskupi Ordynariusze i Biskupi Pomocniczy,
Wyżsi
Przełożeni Zakonni,
Prześwietna
Kapituło Sandomierska, świetna Kapituło Opatowska,
Czcigodni
Księża, Drodzy Alumni, Wielebne Siostry,
Stroskana
Rodzino,
Szanowni
Goście,
Wszyscy Umiłowani w Chrystusie Panu,
Bracia i Siostry.
Śp.
ks. Bp Piotr Gołębiowski w testamencie prosił, ażeby w czasie uroczystości
pogrzebowych nie wygłaszać żadnych przemówień. Chce tylko ażeby odmówić
różaniec. Różaniec odmówiliśmy, ale ufamy, że Dobry Arcypasterz wybaczy nam,
jeżeli rzucimy kilka uwag na temat osoby i działalności naszego zmarłego
Biskupa. Życie jego jest wielką księgą, obficie zapisaną, ale na wszystkich
kartach tej księgi, przewija się wielka osobowość człowieka, osobowość kapłana
i osobowość biskupa.
Urodził
się 10 VI 1902 r. w Jedlińsku koło Radomia. Uczęszczał do Państwowego Gimnazjum
w Radomiu. Później do Seminarium Duchownego w Sandomierzu. Jako kleryk wysłany
został na studia specjalne, na Papieski Międzynarodowy Uniwersytet Gregoriański
w Rzymie. W dniu 12 X 1924 r. przy tym ołtarzu, przy którym odprawia się teraz
Msza św. za jego duszę, przyjął wraz ze swoim serdecznym przyjacielem ks. prof.
Wincentym Granatem święcenia kapłańskie. Od r. 1928 pracował w tej katedrze jako
wikariusz ks. prałata Antoniego Rewery. Następnie mianowany został profesorem
seminarium. W 1930 r. ojcem duchownym kleryków. Podczas wojny objął parafię
koło Gór Świętokrzyskich Baćkowice. Tam przeżył front. Kościół i parafia uległy
zniszczeniu. Proboszcz został wysiedlony. Po froncie, jak wspomniał, pieszo
chodził około 50 km do Kielc, by coś uzyskać na pokrycie dachu kościoła.
Rozpoczął odbudowę. Niebawem został przeniesiony na stanowisko rektora kościoła
Świętej Trójcy w Radomiu, później proboszcza i dziekana w Koprzywnicy. Tam
mianowany został kanonikiem gremialnym kapituły katedralnej, potem profesorem
seminarium. W roku 1957 przyjął sakrę biskupią jako biskup pomocniczy śp. Bpa
Jana Lorka. Po śmierci tegoż Bpa Ordynariusza 1967 r. wybrany został wikariuszem
kapitulnym diecezji. W rok potem mianowany administratorem apostolskim. Na
stanowisku tym trwał do śmierci.
To
są ramy życia i działalności zmarłego. Był on wybitną osobowością. Miał przede
wszystkim wielkie zdolności, wspaniałą pamięć, bystre spojrzenie na rzeczy,
chwytanie od razu problemu u jego korzenia. Orientował się od razu we
właściwych rozstrzygnięciach. Że się wybijał nad innych świadczy fakt, że r.
1928 Polska Agencja Prasowa ogłosiła jako wielkie wydarzenie, że pierwszy Polak
na Uniwersytecie Gregoriańskim, gdzie studiowało tysiące studentów z różnych
narodowości, krajów, kontynentów, on zdawał publicznie egzamin doktorski w
obecności papieża Piusa XI. Egzamin ks. P. Gołębiowskiego wypadł jak najlepiej.
Oceniano go „summa cum laude” – z najwyższą pochwałą. Wrócił po otrzymaniu dwu
doktoratów; jednego z filozofii, drugiego z teologii. Był to człowiek silnej
woli, prawego charakteru, niezmordowanej pracy. Człowiek zasad. Miał reguły
postępowania wysnute z nauki Bożej, z nauki Kościoła, ze zdrowej filozofii i
według reguł tych konsekwentnie postępował. Umiał być wytrwały. Umiał być
nieustraszony, a jednocześnie, jak pisze ks. Prymas był to człowiek bardzo
spokojny, opanowany, zrównoważony, serdeczny, obdarzony darem humoru, człowiek,
który umiał się stawiać w położenie innego człowieka i wyrozumieć go. Był to,
można powiedzieć, prawdziwy humanista.
Druga
cecha o której wspomnieliśmy, to osobowość kapłańska. Jak wspomniał, już w
szkole na sesjach Rady Pedagogicznej charakteryzowano go, że to jest urodzony
ksiądz. I rzeczywiście kapłaństwo, było jego stanem najbardziej umiłowanym. Był
wspaniałym profesorem. Jakiś czas był wzorowym pracownikiem Kurii. Najwięcej
odpowiadała mu jednak praca czysto kapłańska. Tam był najbardziej zadowolony.
Tam widział siebie, swoją osobowość. Kapłaństwo cenił jako skarb największy. W
testamencie dziękuje P. Bogu za dar wiary, a jednocześnie dziękuje za
niezasłużone wybranie do kapłaństwa. Rozumiał, że to łaska Boża i że to talent
niepojęty. On chciał ten talent jak najbardziej wykorzystać. Kapłaństwo
spędzone w modlitwie, w medytacji, w stałej więzi z Bogiem i w ciągłej
łączności religijnej z bliźnim. W seminarium promieniował na kleryków. Alumni
darzyli go, jeśli tak można powiedzieć, czcią najwyższą. Są przykłady, że w
Niższym Seminarium, gdy uczeń wahał się co do swego powołania, zdecydował
wstąpić na rok do Wyższego Seminarium, żeby słuchać nauk ks. P. Gołębiowskiego,
żeby poddać się jego kierownictwu duchownemu. To był kapłan, który po
zwolnieniu się z pracy w seminarium, czuł się także wspaniale na parafii, gdyż
i tam miał warsztat bezpośredniej pracy kapłańskiej. Jako kapłan doceniał
znaczenie zakonów. Wraz z ks. prof. Wincentym Granatem zajął się zgromadzeniem
założonym przez wspomnianego ks. prałata A. Rewerę, uregulował jego status
prawny, opiekował się nim do końca, chciał stale podnosić jego poziom.
Kapłaństwo
cenił Bp Gołębiowski w każdym księdzu. Dokąd tylko można było, ratował u innych
kapłaństwo. Jeśli była jakaś iskierka nadziei, że przyjdzie poprawa, że ożywi
się łaska powołania, on gotów był uniżyć się nawet, aby kapłaństwo Chrystusowe
ocalić. To był kapłan według Serca Bożego. Już jako biskup pomagał ks.
Biskupowi Kazimierzowi Kowalskiemu w prowadzeniu Unii Apostolskiej kapłanów,
czyli stowarzyszenia mającego na celu uświęcanie i podnoszenie ascezy
kapłańskiej. Co roku dla kapłanów organizował rekolekcje zamknięte. Teraz
również się cieszył, że na przyszłoroczne rekolekcje ma już przewodników,
rekolekcjonistów. Planował szczegóły. Cieszył się, że może służyć kapłanom z
całej Polski.
Bp
P. Gołębiowski wyróżniał się jako biskup, jako Pasterz. Był to biskup, w całym
tego słowa znaczeniu maryjny. Wyrósł sam, niejako w cieniu sanktuarium
sąsiedniej Błotnicy. Obrał sobie jako hasło – „Maria spes nostra” – Maryja
nadzieją naszą. Emblemat maryjny umieścił w swoim herbie. Następnie w pracy
biskupiej podkreślał znaczenie łaski uzyskanej przez Maryję dla owocności
naszej pracy. Wszystkie jego odezwy, wszystkie jego kazania, wszystkie
przemówienia nawet komunikaty w akcjach duszpasterskich kończyły się wzmianką o
Maryi. Polecał Maryi całą sprawę. Wszystko było przez Niepokalane Serce Maryi.
Widać było, że On czuł potrzebę, synowską potrzebę stałego zwracania się do
Najlepszej Matki naszej. Maryi zawierzył, zaufał. Gdy przyszyły ciężkie chwile,
a mitra biskupia stała się wkrótce dla niego cierniową, gdy przyszły – jak
pisze ks. Prymas – niesprawiedliwości, gdy przyszły poniżenia, on ufał Maryi,
nawoływał do modlitwy za Jej wstawiennictwem. On składał całą sprawę Bogu przez
ręce Maryi. Prosił o modlitwy dla siebie. Często bywał na Jasnej Górze. Ufał,
że Maryja zwycięży, powtarzając zdanie kard. A. Hlonda. Jakże się cieszył, że
mógł przeprowadzić koronację w sanktuarium Maryjnym w Studziannie, w Wysokim
Kole i w Błotnicy. To było jego największe, najbardziej osobiste, najbardziej
radosne przeżycie. Jakże się cieszył, że kopia cudownego Obrazu Jasnogórskiego
po kilkuletniej przerwie w Radomiu rozpoczęła swą wędrówkę po naszej diecezji.
W każdej parafii był przy Obrazie biskup. Biskup towarzyszył w drodze. Nie
odstępował ani na chwilkę od Obrazu. To było wielkie dzieło maryjne. W
testamencie swoim kończy – Maryi polecając swój los, Ją prosi o wstawiennictwo.
Nakazał, ażeby różaniec odmówić nad jego trumną. Maryjność Bpa Gołębiowskiego
nie była jakimś uczuciowym tylko wzruszeniem. Miała pogłębienie teologiczne.
Jego mariologia łączyła się najściślej z chrystologią. On żył maryjnością. Modlił
się w sposób maryjny. To była nie tylko postawa jego ascezy osobistej, jego
działania kapłańskiego czy biskupiego. Ale to było jego życie praktyczne, życie
kapłańskie i biskupie, w rękach Niepokalanej Maryi. Przy tym był Bp Gołębiowski
wielkim mężem Kościoła, prawdziwy „vir ecclesiasticus”. Kościół uważał za swoją
matkę. W Kościele widział działającego nadal Chrystusa wśród Ludu Bożego.
Uważał, że w Kościele działa także Maryja – Matka Kościoła, tak jak działała w
stosunku do Wcielonego Słowa Bożego. Przejawem ducha kościelnego był wielki
pietyzm Bpa Gołębiowskiego dla Stolicy Apostolskiej, żywił szczery, głęboki
szacunek dla każdego papieża. Pilnie czytał przemówienia papieży. Często
powtarzał ich myśli, zdania, interesował się szczegółami życia z historii
papieży, często polecał Ojca Świętego modlitwom wiernych. Wiedział, że to jest
czynnik bardzo ważny w naszym apostolstwie. Z niezwykłą radością przeżył to, że
na Stolicy Piotrowej zasiadł nasz rodak. O świcie pobiegł do kościoła
seminaryjnego, aby tam dla alumnów i dla sióstr zakonnych odprawić Mszę św. w
intencji Ojca Świętego, ażeby przemówić na temat tego niezwykłego wydarzenia. W
dniu16 każdego miesiąca sam osobiście celebrował i przemawiał, gdy tylko siły
na to mu pozwalały. Rozumiał, że przez Papieża działa Chrystus. Przy tym
wszystkim był to człowiek prawdziwie, szczerze miłujący swoją Ojczyznę. Może
nie chwalił się tym, może na zewnątrz tego nie okazywał, ale interesowały go
wszystkie sprawy człowieka konkretnego, dzisiejszego. Interesowały go sprawy społeczeństwa,
sprawy naszego kraju, sprawy narodu. Dwie miłości: miłość Kościoła i miłość
Ojczyzny to były dwie najwyższe zasady w jego życiu. Służył dla Boga w
Ojczyźnie. Vir ecclesiasticus, vir Polonus. Cieszył się, że jeszcze mógł
zaplanować wyjazd z pielgrzymką do Ojca Świętego na trzy tygodnie. Miał już
przygotowane dokumenty podróży, miał bilet. Jutro miał nastąpić odlot. Stało
się inaczej. W dniu 2 XI podczas Mszy św. gdy udzielał Komunii św. nagle
nastąpił atak śmiertelny. Ofiara spełniła się.
Dzisiaj
żegnamy Cię z bólem, nasz Ukochany Profesorze, Ojcze duchowny, nasz Biskupie,
żegnają Cię Twoi uczniowie, Twoi synowie duchowni. Żegna Cię rzesza kapłanów,
osób zakonnych. Żegna Cię stroskana Rodzina. Żegna Cię cały Lud Boży Diecezji
Sandomierskiej. Niech nadzieja nasza, Matka Niepokalana, dla której tak wiernie
służyłeś, byłeś jakby płonącą pochodnią przez dziesiątki lat na terenie naszej
diecezji, niech Ona przyjmie Cię przed tron Swojego Syna. Nasze modlitwy pójdą
za Tobą. Amen.
(„Kronika Diecezji Sandomierskiej"
74(1981) nr 1-2, s. 28-32)
„Prosimy Cię
[Biskupie Piotrze] o błogosławieństwo,
które zatrzymałeś sobie
nie kończąc
nim swej ostatniej Mszy św. tu na ziemi…”
Wzruszająca homilia bp. Stanisława
Sygneta
na pogrzebie Sł. B. bp. Piotra
Gołębiowskiego…
Zobacz TUTAJ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz