Duch Święty tchnął w ich serca miłość ku Bogu i ludziom
„Apostołów wzywa Chrystus do […]
miłości, obiecując im zesłać Ducha Świętego, który jest Miłością. Obietnica
spełnia się z rana 10-tego dnia po Wniebowstąpieniu Pańskim. W blasku
płomiennych języków ognia zstępuje na każdego z Apostołów Duch Święty; jednocześnie
w usposobieniu Apostołów następuje zmiana. Dotąd po ziemsku patrzyli na
Chrystusowe Królestwo – odtąd zrozumieli, że «Królestwo Boże nie jest pokarm i
picie, ale sprawiedliwość i pokój, i wesele w Duchu Świętym». Dotąd byli
nieśmiali, lękliwi – od chwili przyjścia Ducha Świętego stali się nieustraszeni
w głoszeniu Słowa Bożego nie tylko wobec tłumów pospólstwa, ale również wobec
uczonych, nawet wobec swych wrogów i surowych sędziów. Z ludzi gwałtownych,
gotowych ściągać pioruny z nieba na opornych sobie, stają się łagodnymi łowcami
dusz o bezgranicznym poświęceniu. Z ludzi lękających się trudu i cierpienia
stają się miłośnikami krzyża, uradowani, że dla imienia Jezusowego mogą
cierpieć. Z ludzi ociężałych, którzy nie byli w stanie czuwać z Chrystusem na
modlitwie stają się apostołami czynu, pełnymi energii w pracy nad
rozkrzewianiem Królestwa Bożego.
Jak się to stało? Duch Święty tchnął w
ich serca miłość ku Bogu i ludziom. A miłość jest jedyną, twórczą potęgą w
życiu. Miłość odrywała Apostołów od ziemi, a wiązała z niebem. Miłość zrywała z
ich serc twardą skorupę samolubstwa, zazdrości, niechęci, wlewała ciepło
współczucia, życzliwości, przyjaźni. Miłość była im pociechą wśród cierpienia.
Miłość była w nich iskrą, która nie pozwalała spocząć ani na chwilę, ale
nakazywała, śladami Mistrza, niecić w duszach ludzkich ogień miłości Bożej,
zapalającej ku duchowemu odnowieniu i poprawie. I dziś ludzką duszę podobne
trapią choroby, jakie dolegały Apostołom przed Zesłaniem Ducha Świętego.
Chorują dziś dusze na zbytnie przywiązanie do dóbr doczesnych, na samolubstwo
zasklepiające ludzi w samych sobie, na lęk przed cierpieniem, na zniechęcenie
do życia, na bezwład, który porównać można do śpiączki.
Lekarstwem na te niedomagania będzie
jedynie «dawny, a zawsze tak świeży» dla ludzkiego serca pokarm: miłość ku Bogu
i ludziom.
Pierwsze w sercu miejsce niech zajmie
miłość Boga, jako Najlepszego Ojca, mieszkającego wraz z Synem i Duchem Świętym
w każdej duszy, wolnej od grzechu ciężkiego. Dusza czysta może w każdej chwili
znaleźć w sobie Pana Boga i z ufnością dziecka wołać do Niego: Ojcze.
Drugie miejsce wyznaczmy dla miłości
ludzi, płynącej z czystego źródła miłości Bożej, ogarniającej wszystkich, a nie
cofającej się przed żadną ofiarą. Taka miłość bliźniego, zależnie od potrzeb
chwili, raz okaże się w szacie współczucia, kiedy indziej przybiera postać
uczynności, miłosierdzia, cierpliwości, dobroci, przebaczenia lub całopalnego
poświęcenia się dla braci w Chrystusie.
Do miłości Boga i ludzi w Bogu wiedzie
nas Kościół święty jako do ostatecznego celu. Święci strawili całe swe życie,
aby z dnia na dzień, nieraz z dużym wysiłkiem i trudem, wzrastać w miłości. Nie
dziwmy się temu, wszak na miłości cały zakon Chrystusowy polega, w miłości
mieszczą się wszystkie przykazania, miłość stanowi podwalinę, oraz szkołę
świętości i doskonałości chrześcijańskiej.
A że najmniejszy nawet odruch miłości
zawdzięczamy Duchowi Świętemu, więc wołajmy wraz z Kościołem: «Przyjdź,
Stwórco, Duchu Święty, nawiedź dusze Twych wiernych…, rozlej w sercach naszych
miłość»”.
Sługa Boży Biskup Piotr Gołębiowski
„Siewca Prawdy” 2(1932) nr 20, s. 2
9
VI 2018 r.
Jutro
przypadają urodziny
Sługi Bożego
Biskupa Piotra Gołębiowskiego!
Zapraszamy
na www.bppiotr.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz